poniedziałek, 8 listopada 2010

Asyż i Gubbio

Następnego dnia(09.10) z samego rana pojechaliśmy do Asyżu. Uwielbiam to miasteczko, ma nieczęsto spotykany klimat. A już w ogóle z samego rana, kiedy nie ma turystów.
Na początek poszliśmy na szczyt wzgórza, gdzie znajdują się ruiny Rocca Maggiore. Widoki na dolinę Tybru przepiękne. Jednak czymś, co nas zaskoczyło był bez wątpienia płotek "ozdobiony" różnokolorowymi gumami do żucia, z daleka wyglądał bardzo ciekawie :P.
Potem chodziliśmy po uliczkach, naprawdę polecam zagłębić się w nie. I zaszliśmy do miejsc, w których jeszcze nie miałam okazji być, czyli do katedry św. Rufina (obok miejsca, gdzie stał dom Klary) i Chiesa Nuova-kościoła zbudowanego na miejscu domu św. Franciszka, gdzie jest cela, w której ojciec uwięził niesfornego syna.
Kolejny punktem była bazylika św. Klary i św. Franciszka. Gosia i Bartek byli zachwyceni tą ostatnią. I wcale się im nie dziwię. Ja skorzystałam z okazji i po długich poszukiwaniach znalazłam polskiego ojca i się wyspowiadałam. I wtedy przypomniało mi się, że kiedyś śniło mi się, że właśnie w Asyżu mogłam przystąpić do tego sakramentu.
Potem nastąpił powrót do Perugii, chwila czekania i autobus do Gubbio ruszył. Widoki po drodze niesamowite. Jechaliśmy szczytami gór, więc dużo było widać, a nieraz te zakręty powodowały gorącą modlitwę pod tytułem "obyśmy dojechali szczęśliwie".
Gubbio. Wszyscy zachwalali, a muszę powiedzieć, że się trochę zawiodłam. Nie ma takich pięknych uliczek jak w Asyżu. Jest kilka ładnych miejsc, ale...Jedliśmy bardzo dobre lody niedaleko Piazza Grande (trochę w dół via dei Consoli). Trafiliśmy też na jeden kościół, który ma fasadę do ukośnej jednej trzeciej, ciekawe dlaczego tak. Ale niestety jest to jeszcze przede mną zakryte.
Potem wróciliśmy do Perugii i następnego dnia też czekała nas wycieczka.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz