Trafiłam do grupy o stopniu zaawansowania B2. Nieźle mnie ocenili jak na początek. Jest to najliczniejsza grupa ze zdecydowaną przewagą Niemców, kilka osób innych narodowości i co najmniej 5 Polaków też tam jest. Zajęcia mamy z niejaką Claudią Marulo, bardzo młodą i sympatyczną osobą. Rozmawialiśmy w grupach, robiliśmy ćwiczenia gramatyczne, trochę słownictwa, więc wszystkiego po trochu. W piątki będziemy oglądać filmy. Kolejne zajęcia jutro rano, a po południu wykład o kulturze Italii.
Piątek, co ja robiłam w piątek…Aha, nic szczególnego, rano poznawałam moje okolice, potem były zajęcia, a po zajęciach poszłam na mszę i na miasto. Zrobiłam trochę zdjęć. Następnie kolacja, tzn. włoski obiad ( 19.30 to zdecydowanie za późna pora, żeby cokolwiek jeść, ale lepiej tak niż wcale) i do pokoju dotarłam o 21.20.
Sobota – znalazłam w końcu ten kościół. o którym mówił mi pan z portierni. Natomiast o 14.45 spotykaliśmy się wszyscy na wycieczce po Sienie z przewodnikiem. Jak to na Włochów przystało, oprowadzanie zaczęło się ok. 45 min później. Utworzyło się z nas kilka grup, ja trafiłam do bardzo miłej pani przewodnik, która bardzo często używała słowa „incredible” (niestety albo i stety oprowadzanie było po angielsku).To, co zapamiętałam:
· Siena i Florencja zawsze walczyły ze sobą (za krótka odległość).
· budynki na Piazza del Campo (przynajmniej niektóre) są zbudowane bez użycia cementu, opierają się tylko na metalowej konstrukcji i czymś tam flexible, na pewno najwyższa wieża – Torre Mangia
· herbem Sieny jest „trójkąt” dwukolorowy – czarny na dole i biały na górze
· na Palazzo Pubblico jest herb Medyceuszy, którym oddał pod władanie miasto Karol V 1559
· do tego pałacu jest przyklejona kaplica, dziękczynienie za koniec zarazy 1348
· dzwony na Torre mangia – jeden dzwoni, kiedy umarł jeden z żołnierzy broniących miasta ( do dziś w Sienie jest taka grupa – przywiązanie do tradycji), a w inny dzwonią ci, którzy właśnie skończyli 20 lat świętując koniec nastoletniości
· silne przywiązanie do tradycji widać na każdym kroku
· Il Palio jest dwa razy do roku 2.07. i 16.08., zawsze bierze udział 10 koni, wybierają drogą losową. Może zwyciężyć koń bez jeźdźca, ale musi mieć na czole znaczek contrady.
· Contrady: Nobil Contrada dell’Aquila, del Bruco, Contrada della Chiocciola, Contrada Priora della Civetta, Contrada del Drago, Nobil Contrada del Nicchio, Contrada della Lupa, del Leocorno, Contrada Sovrana dell’Istrice, Contrada Imperiale della Giraffa, Nobil Contrada dell’Oca, Contarda Capitana dell’Onda, Contrada della Pantera, della Selva, della Tartuca, di Valdimontane, della Torre.
· dlaczego kształt muszli Il Campo? ponieważ w Sienie nie było wody i zbierali deszczówkę, która następnie była przefiltrowywana i dopiero wtedy zdatna do użycia, do dziś na placu jest oryginał „pochłaniacza wody”
· potem doprowadzili wodę i zbudowali fontannę i się tak ucieszyli, że nazwali ją Fonte Gaia ( na rynku stoi kopia, oryg jest w Santa Maria della Scala) 1334
· na Il Campo św. Benedykt Tolomei wygłaszał kazania trzymając przed sobą symbol Hostii z napisem IHS i promieniami słońca dookoła XVw.( w Rzymie uznawano to za heretyckie, ale Bernard i tak został świętym)
· przed Il Campo od strony Via di Camollia jest Loggia della Mercanzia ( nie pamiętam, co tam było)
· pielgrzymi idący z Francji i Niemiec do Rzymu przechodzili przez Sienę, najpierw szli do katedry Il Duomo ulicą Banchi di sopra, z katedry szli na Il Campo, a stamtąd via Banchi di Sotto do Rzymu
· Siena to miasto prawników i bankowców, tu powstał pierwszy na świecie bank, który od 1472r. istnieje do dziś, zał. przez rodzinę Salimbeni – Monte Paschi
· każda contrada ma swój kościół
· kto bogatszy, budował wyższe pałace i tak pewnego razu pod sieną stanęli Florentczycy i zażądali kasy i wszyscy się złożyli oprócz Tolomei, którzy robili interesy z Florencją, za co potem Sieneńczycy zburzyli im część pałacu
· San Domenico – tu jest najstarszy i jedyny za życia namalowany wizerunek św. Kasi, relikwie jej głowy i kciuka. Głowa jest w kaplicy, w której freski namalował uczeń Leonarda da Vinci, a kciuk w gablocie na ścianie – naturalna mumia.
· w tym kościele był szpital, dlatego jest on bardzo prosty, zresztą można się domyśleć, co tam było
· katedra Il Duomo, miała być początkowo dużo większa, ale zaraza przeszkodziła w budowie, jednak do dziś można oglądać założenie jej wielkości. Na fasadzie są kopie, oryginały w muzeum OPA. Katedra jest w paski – marmur biały i wydaje się czarny, ale tak naprawdę jest zielony tylko tak ściemniał przez lata.
· krypta pod katedrą została odkryta przypadkiem jakieś 10 lat temu z freskami…non ricordo
· naprzeciwko Il Duomo był szpital, obok niego szpital dla noworodków
· wczoraj, tzn. 4.09. było jakieś święto contrad ślimaka i żółwia, nie wiem czy nie było to świętowanie chrztu jakiegoś dziecka, którego albo rodzice są z tych dzielnic, albo po przyjacielsku dwie świętowały, coś w ten deseń · tradycja, tradycja, tradycja żyje w Sienie
Dziś z kolei poszłam na mszę do części miasta, w której jeszcze nie byłam i trafiłam do kościoła Santa Maria di Provenzano. Msza się zaczęła z opóźnieniem, ludzie gadali, ksiądz też, np. podczas czytania udzielał instrukcji jednej pani, która robiła za kościelnego, pieśń była tylko na wejście (hmm…nie mają organistów?), kazanie chyba typowe dla temperamentu włoskiego – ksiądz krzyczał itp., ale zmienność intonacji mi się podobała, chociaż samo kazanie skończyło się o 11.40(msza o 11), a ksiądz staruszek siedział na środku na krześle i opowiadał. Tylko po jakimś czasie nie mogłam się już skupić, za dużo nie rozumiałam. A Komunię rozdawał on i siostra zakonna…
Nie podoba mi się to, czuję się okropnie będąc na takiej mszy…A księża tutaj są chyba wszyscy starzy. Na razie trafiłam na jednego młodszego, jakiegoś Filipińczyka z wyglądu.
A z dziś jeszcze jedna rzecz, a mianowicie w stołówce akademickiej dają w miarę normalny chleb, hura!
Dopisek wieczorny: wzięłam sprawy w swoje ręce i sama się zapytałam o internet WiFi i się dowiedziałam, że jest takie miejsce w Sienie. Chyba nie muszę pisać jak się ucieszyłam. Wróciłam do pokoju, doładowałam kompa i wyruszyłam z powrotem na miasto (a to dość spory kawałek drogi, chodzę dość szybko i zajęło mi to 45 min…). Podłączyłam się do sieci i pokazało mi, że potrzebuję kodu dostępu. We Włoszech zostało coś takiego założone, żeby wyeliminować zagrożenie terrorystyczne. Jedyne, co dobre, to pokazało, że trochę bliżej niż Piazza di Mercate też jest możliwość skorzystania z WiFi. I na Piazza A. Gramsci w pubie The Dublin Post spytałam się, niestety zabrakło kodów, jutro będą. I musiałam się wrócić straciwszy prawie bez sensu całe popołudnie. No cóż, zdarza się.