Upał wrócił. A tak poza tym, to jestem na półmetku kursu. Teraz, kiedy mamy tyle zajęć, to leci dzień za dniem. Ale to dobrze, czasem jestem tak zmęczona, że nie mam siły na zajęciach, nawet rano. Ta ciągła koncentracja…cóż, nauka języka.
Na wykładzie z kultury mieliśmy temat kuchni. Dowiedziałam się, że klasztory włoskie – sióstr słynęły zawsze ze słodkości, natomiast braci z ogrodów warzywnych i ziół. A także (tylko nie wiem, czy dobrze zrozumiałam), że Katarzyna Medici, kiedy pojechała do Francji to wzięła ze sobą swoich kucharzy, przepisy i ogólnie mówiąc smak i tak narodziła się przynajmniej część kuchni francuskiej. Z kolei pizza, jak wszyscy wiedzą narodziła się w Neapolu, a kucharz, który wymyślił „margheritę” nazywał się Nasecane, czyli Psinos. I odnośnie tej wspaniałej potrawy jeszcze jedna rzecz – pizza oryginalna ma w swoich składnikach warzywa, ryby lub/i mięso, a popularna „hawajska” (aż wstyd się przyznać, że lubię taką) jest po prostu świętokradztwem. Ale i tak najciekawsza ciekawostka z dziś to legenda o powstaniu makaronu tortellini. Mianowicie w Bolonii pewien kucharz zakochał się w dziewczynie. Ale ona go nie chciała i do tego strasznie wybrzydzała i nie chciała jeść, mimo że on codziennie wymyślał dla niej co innego. Pewnego razu, kiedy myślał, co by tu dziś zrobić na obiad, wyszedł do ogrodu i zobaczył ją kąpiącą się i zauważył, że ma wypukły pępek. I na jego kształt zrobił makaron. A teraz wszyscy to jedzą.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz