O rany, ale ten czas leci. Trzeba trochę nadrobić. Zacznę może dzieląc się wrażeniami z miasta, jakim jest Viterbo. Jest to średniej wielkości miasto. Ma to ten plus, że mogę wszędzie chodzić na piechotę i nie muszę wydawać kasy na autobusy. W porównaniu ze Sieną sprawia wrażenie miejsca trochę zaniedbanego, ale ma swój klimat i podoba mi się. Tak sobie ostatnio pomyślałam, że Florencja aż tak bardzo mi się nie podobała i wolę zdecydowanie mniejsze miasteczka. Doszłam do tego po weekendzie w Umbrii, ale to później. O historii i zabytkach też kiedyś w niedalekiej, mam nadzieję, przyszłości napiszę.
Uczelnia jest przepięknym miejscem. Niedługo pewnie wybiorę się z aparatem, co by to utrwalić. Ma dwa chiostri, czyli hmm...nie pamiętam jak to po polsku się nazywa, ale chodzi o takie miejsca z krużgankami dookoła i fontanną lub studnią w środku. Czuć wtedy bardziej klimat studiowania (niczym w średniowieczu:P). Profesorzy są bardzo mili. Pani Wieńska od języka i tłumaczeń polsko-włoskich jest bardzo pomocna i sympatyczną osobą i to samo mogę powiedzieć o naszej pani koordynator Francesce de Caprio. I jest naprawdę mile widziane to, że rozmawiamy po włosku, a jak są jakieś trudności, to próbujemy je rozwiązać tylko w tym pięknym języku. Z panią koordynator mamy historię Europy środkowo-wschodniej. Zajęcia się dopiero zaczynają, mimo że już prawie dwa tygodnie trwa rok akademicki.Ale planu dalej nie mamy, wyskakują jakieś problemy, ale mamy nadzieję, że szybko się z nimi uporamy. No i zajęcia są trzy razy w tygodniu każde, więc na uczelni będziemy spędzać dużo czasu. Ale to dobrze, bo poza nią nie mamy zbytnio kontaktu z językiem, sami Polacy lub Hiszpanie dookoła.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz