poniedziałek, 21 lutego 2011

Kilka...

Co jeszcze włoskiego... Otóż jest taki zwyczaj, że w karnawale każde dziecko przebiera się i paraduje po ulicach i placach w stroju i z confetti (po polsku, tu to się inaczej nazywa, ale zapomniałam jak). Cóż, pogoda jest taka, że bez problemu można wejśc w sukienki księżniczek czy stroje Zorra.
A tak poza tym, to moja walizka już spakowana, za 40 minut ruszam w powrotną podróż do domu. Wagi nie przekroczyłam, jest pół kg lżejsza niż ustawa podaje, czyli waży jedyne 31,5 kg :). Żal wyjeżdżać, ale w domu czeka rodzinka, w Szczecinie Jacek i obowiązki. Cieszę sie, że tyle okolicy udało mi się zwiedzić. Włochy mają w sobie to coś i nie da się temu zaprzeczyć.
To już chyba nic innego mi nie zostało jak się pożegnać. To opisywanie było cenne dla mnie o tyle, o ile nie zapomnę tych wrażeń, skoro tu istnieją. I mam nadzieję, że ci, którzy czytali mój blog, poczuli się choć przez chwilę, jakby byli w tym pięknym kraju. Ach, bella Italia...
PS. Jeszcze tu wrócę! :)

1 komentarz:

  1. hej, mam pytanie : czy polecasz studia w szczecinie na italianistyce ? za pare miesiecy musze wybrac jakis kierunek i ten bardzo mi sie spodobal ale naczytalam sie okropnych rzeczy o rektorach, bałaganie w sprawie sesji i już sama nie wiem...
    byłabym bardzo wdzieczna jakbys mogla odpisac na
    wariata@o2.pl :)

    OdpowiedzUsuń