sobota, 5 lutego 2011

Sesyjnie

Pierwszy egzamin, z historii, był jednym z najprzyjemniejszych w życiu. Co prawda swoje się nastresowałam, ale mam tak zawsze. Pytania były w stylu "co chcesz mi powiedzieć". I oczywiście "sei molto brava", czyli jesteś bardzo odważna (jedno ze znaczeń). I maksymalna liczba punktów, czyli 30 i tak samo z tłumaczeń.
Dziś cały dzień siedziałam nad tłumaczeniem książki na literaturę podróżniczą, ale udało mi się dobrnąć do końca! Nie wiem ile godzin na to poświęciłam, ale było tego sporo. I tak doszłam do kolejnego, już drugiego dnia, z którego jestem zadowolona pod względem wykorzystania czasu :). A coś, z czego się serdecznie uśmiałam to tłumaczenie w słowniku internetowym zwrotu "di volta in volta". Okazało sie, że istnieje jego tłumaczenie, ale tylko w języku suahili, czyli "mara kwa mara". I wszystko jasne ;P.
I dziś korzystając z pieknej pogody, wybrałam sie na godzinny odpoczynek od nauki. Usiadłam w parku z pizzą biancą, zdjęłam kurtkę i w krótkim rękawku poddałam się promieniom słonecznym. Bajka! Mam nadzieję, że jak wrócę do Polski to się wiosna zacznie :).

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz